sobota, 31 lipca 2010

Rozbieramy Iżyka


Czas zabrać się za poprawki. Poczytałem co nieco, zebrałem narzędzia i do roboty. Niuńka zgodziła się na przeprowadzenie "najcięższych" prac w kuchni.

W pierwszej kolejności odkręciłem kolbę,

Następnie odkręciłem dwie śrubki, po prawej i lewej stronie korpusu. Ta z prawej jest krótsza.


Następna w kolejności jest śrubka od spodu korpusu. Z nią trzeba uważniej. Po odkręceniu może wpaść do środka korpusu. Mi oczywiście wpadła, udało mi się wyjąć ja pincetą.





Najłatwiejsza część za mną, pomijając oczywiście próby złapania śrubki latającej po korpusie. Przypominało to nieco stara gierkę z kulką w zamkniętym pudełku w której to odpowiednio przechylając należało ominąć otwory przemieszczając kulkę po labiryncie.
Demontujemy popychacz. Kwestia odkręcenia jednej śrubki.



Kolejnym etapem jest demontaż spustu


 W pierwszej kolejności odkręciłem śrubę z prawej, jednocześnie podtrzymując od spodu elementy spustu, następnie prawa.



I gotowe, elementy spustu możemy delikatnie wysunąć. Należy przy tym uważać na sprężynki, są trzy, przy każdej z trzech części spustu.


Spust mamy z głowy, czas zabrać się za lufę. Przykręcona jest na gwint, najprawdopodobniej dodatkowo została przyklejona. Bez problemu można odkręcić bez pomocy narzędzi. Nie odkręcałem muszki, na razie nie planuję zmian w tym miejscu.


Lufa bezpiecznie wylądowała obok innych części.
Czas zabrać się za system. W pierwszej kolejności dźwignia naciągu. Wyjmujemy zawleczkę i wybijamy trzpień. Nie trzeba się obawiać, że sprężyna wyskoczy, została dodatkowo zabezpieczona. Pominę drobny fakt, że porównując do rozbiórki QB57 sprężyna z Iżyka jest jak guma od majtek, bez problemu można ją przytrzymać ręką.



zabieram się za dźwignie naciągu. Po zwolnieniu trzpienia dźwignię można wysunąć. Następnie kilka drobnych   kombinacji przy tłoku i gotowe.
Pozostało nam zdemontować system.Nic łatwiejszego. Wystarczy mocno chwycić cylinder oraz druga dłonią kompozytowy element bloku sprężyny a następnie przekręcić kompozytowy blok do siebie. W tej chwili sprężynę utrzymujesz już jedynie siłą mięśni. Ale nic trudnego jak już wcześniej wspomniałem...jest jak guma od majtek ;-).
Delikatnie wysuwamy sprężynę i mamy rozbrojony system. W tym momencie wyskoczy nam mała blaszka.


Poniżej pozostałe części systemu
To tyle jeżeli chodzi o rozbiórkę. Pozostał jeszcze jeden element ale podobno przy demontażu uszkodzeniu ulega oring a ja nie mam w tej chwili takowego. A więc zabieram się za szlifowanie i polerowanie.



Przygotowałem sobie wiertarkę, różne polerki, pastę polerską, szlifierkę Dremel no i kontówkę z tarczą do metalu do splanowania sprężyny. Wszystkie elementy umyłem benzyna ekstrakcyją a następnie zabrałem się za szlifowanie.
Na pierwszy ogień poszedł tłok. Włóknina ścierna na trzpieniu podczepione pod wiertarkę a następnie tarcza filcowa z pasta polerską i tłok błyszczy jak lustereczko. Wcześniej dremelkiem wygładziłem ostre krawędzie.
Następnie to samo z wewnętrzna częścią cylindra tj. wałek filcu pokryty pastą polerską, przykręcony na odpowiedniej długości pręcie gwintowanym wkręcony w wiertarkę. Oczywiście nie zapomniałem również o dremelku i pozbawieniu ostrych krawędzi.
Wygląd tłoka i popychacza śrutu nieco się poprawił.





Poniżej wymiary tłoka oraz uszczelki tłoka
Sprężyna słabiutka, chciało by się zmienić na coś ciut mocniejszego. Z tym, że na razie nie mam pomysłu jaką można byłoby tam wstawić. System jest dość słaby, blok sprężyny oraz mocowanie spustu wykonany jest z polimeru a więc za mocna sprężyna błyskawicznie z iżyka zrobi złom. Koszt wymiany całego bloku w przypadku uszkodzenia mocowania spustu przewyższy zapewne wartość wiatrówki. Zakładany efekt wymiany również jest raczej wątpliwy z uwagi na ograniczoną komorę sprężania powietrza.
No cóż zabieramy się za poprawienie  sprężyny.
Końcówki spalnowałem szlifierką tarczową, ostre krawędzie wygładziłem dremelkiem a następnie wypolerowałem tarczą filcową z pastą polerską.


Poniżej zmierzona odległość od dna tłoka do bloku sprężyny. Wymiar niezbędny przy dopasowaniu nowej sprężyny.


Prowadnica sprężyny. Najprawdopodobniej spawana lub odlewana. Jak widać na poniższym zdjęciu trzpień jest niecentryczny względem kapelusza. Prowadnica ta służy jednocześnie jako dociążnik tłoka. Precyzją przypomina obciążniki ołowiane dla wędkarzy. Ewidentnie do wymiany na ertalitową.
Tymczasowo przeszlifowałem i wypolerowałem. Przy takiej jakości wykonania, nie dziwię się, że przy naciąganiu system zgrzyta i trzeszczy.


Po przeszlifowaniu, polerowaniu przesmarowaniu systemu, złożyłem całość do kupy. Jedyne trudności jakie spotkałem przy składaniu to wbicie trzpienia bloku sprężyny oraz dźwigni naciągu. Dociskanie jedną ręką przy jednoczesnej próbie odpowiedniego ustawienia wszystkich otworów w jednej linii chwilkę mi zajęło, ale oczywiście jest to trudność jedynie w odniesieniu do pozostałych etapów montażu.
Obowiązkowo należy powiększyć otwór w osłonie gwintu więczącego lufę. Oryginalnie nawiercony jest niecentrycznie względem osi lufy i znacznie tym samym zakłóca tor lotu śrutu.
Powiększyłem dremelkiem ile się dało i jest ok.


Cóż mogę zrobić więcej. W tej chwili zamówiłem nową prowadnicę sprężyny. Równocześnie myślę o sposobie uszczelnienia popychacz śrutu poprzez założenie odpowiedniej uszczelki. 


Odpowiednie oringi udało już mi się zakupić, czas więc znaleźć tokarza który podejmie się wykonania odpowiednich nacięć.

1 komentarz:

  1. Jacek świetna robota . Wielkie dzięki . Teraz rozbieranie mojego jeża to pestka! Nigdzie lepiej tego nie pokazano!!! Pozdrawiam Robert

    OdpowiedzUsuń